Menu

Historia Bluesa cz. 1

15 grudnia 2016 - Aktualności
Historia Bluesa cz. 1

Rozpoczynamy publikację historii bluesa z delty Missisipi. Tekst jest pracą licencjacką Joanny Knitter-Posiewnik na Akademii Muzycznej w Gdańsku.

Jest to liderka Blues & Folk Connection – zobaczymy ten zespół na następnym wydaniu Blues Maratonu.

 

WSTĘP

Gdy po raz pierwszy spotkałam się z muzyką „zaprzedanego diabłu1” Roberta Johnsona, zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe, że podgrywający sobie na gitarze i zawodzący muzyk, może wywołać u odbiorcy taki natłok emocji. Prawda zawarta w jego głosie, w jego prostej grze, trafiła do mnie i sprawiła, że postanowiłam posłuchać innych przedstawicieli Delta blues. Dzięki gdyńskiemu Blues Clubowi poznałam wielu artystów reprezentujących ten gatunek – m.in. niezrównanego Keitha Dunna, który cały koncert zaśpiewał, akompaniując sobie jedynie na harmonijce, bez żadnych dodatkowych harmonicznych instrumentów. I, co było niesamowite, był tak dobry, że przez półtorej godziny publiczność siedziała jak zaczarowana, odpowiadając na zawołania bluesmena, klaszcząc i świetnie się bawiąc. Było to niemałym zaskoczeniem – w Polsce, kraju, w którym ogólnodostępna muzyka serwowana nam przez komercyjne rozgłośnie radiowe jest, delikatnie rzecz ujmując, mało ambitna – ludzie świetnie się bawią przy dźwiękach „rootsowego bluesa”. A przecież Delta nie jest gatunkiem łatwo przyswajalnym. Nie ma stałego rytmu, nie ma wesołych treści, które chętnie się powtarza. Jest za to surowa, wręcz harda prostota, pozbawiona jakiejkolwiek słodyczy.

W swojej pracy chciałabym opowiedzieć o tym, jak wykształcił się Delta blues, czym się charakteryzował i czy w naszym kraju znalazło się dla niego miejsce. Wydawałoby się bowiem, że muzyka wykonywana pierwotnie przez najuboższych, często kalekich, AfroAmerykanów na plantacjach bawełny w najbiedniejszej części Stanów Zjednoczonych nie znajdzie racji bytu w naszym, jakże odmiennym historycznie, kraju. A jednak coś w tym surowym brzmieniu sprawia, że nawet w tak „białym” europejskim kraju amatorów Delty jest mnóstwo.

 

Historia powstania

Gdzie zacząć opowieść o gatunku, który uważa się za podwaliny niemal każdej współczesnej odmiany muzyki popularnej i jazzowej? Zdaniem Teda Gioia, nie da się wskazać konkretnego czasu i miejsca powstania bluesa, bo każde odniesienie każe nam szukać kolejnego i kolejnego. Jak pisze autor Delta Blues:

Some hear the birth of the blues in the field hollers of the nineteenth century, others find its counterpart in the songs of the griots of West Africa, or the bardic practices of East Africa, or the music of the Yoruba priests, or the calls to prayer of the Islamic tradition. We know the finished product, the genealogy eludes us.

Andrzej Schmidt, wybitny historyk jazzu, pisze, że za poprzedników bluesa uważa się tzw. moans, czyli zawodzenia, field hollers, czyli zawołania plantacyjne, oraz negro spirituals. Jednakże swój wpływ na rozwój gatunku miały także work songi, ballady brytyjskie i wszelkie inne odmiany muzyki, która istniała w południowej części USA pod koniec XIX wieku. Jak dodaje Jacek Niedziela – wszystkie te elementy składowe połączyły się ze sobą w różnym natężeniu „na bazie praktyki odmian i ozdabiania melodii, a także zawołań i odpowiedzi (call & response) o absolutnie afrykańskich źródłach, a trudy murzyńskiego życia w rzeczywistości II połowy XIX wieku dopełniły bluesowe utwory elementami skargii i melancholii”.

Blues, najogólniej rzecz ujmując, rozpoczął swą egzystencję w momencie, w którym pierwsi czarnoskórzy niewolnicy pojawili się w Ameryce Północnej. Jednak w swojej konkretniejszej formie pojawił się dopiero po Wojnie Domowej. Jak czytamy w Historii Jazzu:

Zmieniły się warunki życia, trzeba było samemu o sobie decydować, wejść w zorganizowane społeczeństwo współzawodniczących ze sobą osób. (…) Wielu przyjęło wolność bez zastanawiań i oporów, ale dla wielu było to szok i niewiadoma. Jednostka poczuła nie tylko swą odrębność, człowieczeństwo, ale i bezradność, osamotnienie. (…) Samotnemu, lub chwilowo osamotnionemu ciężar przygnębienia dyktował inną formę poetyckomuzycznej ekspresji. (…) Blues był naturalnym, choć szczególnym odzwierciedleniem nowej rzeczywistości, będąc zarazem lekarstwem psychicznym, rodzajem oczyszczenia (katharsis) psychiki z gniotącego ładunku zmartwień. Był rekompensatą i ukojeniem.

Blues, mimo, że powstał wiele lat wcześniej, jako gatunek muzyczny został spopularyzowany w latach 19101914 przez W. C. Handy’ego (1973 – 1958), którego uważa się za „ojca bluesa”. Jego najbardziej znane kompozycje to Memphis Blues z roku 1912 i St.Louis Blues z roku 19146. Zaczynał muzyczną karierę w minstrel show. Gdy zbliżały się jego 30te urodziny, dostał dwie propozycje pracy. Pierwsza pochodziła z Michigan, gdzie Handy miał współtworzyć własny zespół minstreli. Druga – z Clarksdale dotyczyła zaopiekowania się czarnoskórym zespołem bluesowym. Jak sam potem napisał:

Według jednej z legend, Handy czekając na peronie na swój pociąg przysnął i został obudzony przez, jak sam powiedział, „najdziwniejsze dźwięki, jakie kiedykolwiek słyszał”. Okazało się, że przysiadł się do niego czarnoskóry, biedny muzyk i żeby umilić sobie czas oczekiwania na transport, grał na gitarze, śpiewając Goin’ Where The Southern Cross The Dog. Surowa melodia, zawodzący głos i prostota muzyki sprawiły, że Handy podjął decyzję zajęcia się ową bluesową grupą z Clarksdale.

CDN 🙂